Jak sobie poradzić bez sprzętu gitarowego.

Czasami życie powoduje, że musimy pojechać na delegacje lub ze względów finansowych sprzedać zalegający ciężki sprzęt grający. Sprzedać ukochane chodliwe wzmacniacze gitarowe. Pozbyć się zbędnego balastu. Co zrobić, by brzmieć jako tako lub mieć na czym dogorywać w oddali od domu. Musimy jakoś ćwiczyć. Ludzie grający non stop na gitarze a przechodzący kryzys, lub rozpad w zespole lub przeprowadzkę chcą grać dalej. Ale utrata Gibsona, Mesy, Kempera to jeszcze nie koniec świata. Poza takimi zajebistymi sprzętami są też inne sprzęty.

Upraszczając grałem na sprzęcie, któego gównem na patyku bym nie dotknął.

Będąc w Zjednoczonym Królestwie miałem tabuny wolnego czasu. Ileż można jeździć na rowerze by go wykorzystać. Ale co z brakiem manipulacji palcami na gryfie gitary: a no bardzo proste. Poszedłem do Lombardu i za 15 funtów kupiłem tanią gitarkę ENCORE. Przypomniało mi się, że w szufladzie miałem mały efekt gitarowy z symulacją wszystkiego. Taki Zoom G1 można kupić za cenę do 100 złotych.

Całe połacie dzielnic posypane były telewizorami. Z każdego wyjąłem głośnik. Połączyłem szeregowo i podpiąłem bezpośrednio do wyjścia efektu gitarowego w miejsce słuchawek 32Ohm.
Te połączenie było tragiczne... Dźwięk masakra



To połączenie nadspodziewanie dobre.
Stereofonia przestrzeń. Kartony z odzysku.

Większe moce


Czasami bywa że trzeba pograć nieco głośniej. Np. Wujek przyjechał i trzeba mu podnieść ciśnienie. Wtedy na ratunmek przyjdzie dowolny wzmacnjaciacz audio z lat 80 tych. Wystatczy tylko przejściówka na chinche i np WS303 Radmor Rotel Sony i Altusy z odzysku jako kolumny. Lepiej pograją jak do pak wrzucimy GDS 30 30 lub GD 30 50 z Tonsila. Teraz idą w dobrej cenie.


Komentarze